Poszetka Worldwide
Hey there! We noticed that you want to access the Polish version of our store. Note that worldwide shipping is unavailable on the Polish version of the website. For purchases from abroad, you can only do it through the English website, which offers the following benefits.
- Free shippingacross the EU for orders over 80€, and to the UK, Switzerland, and Norway for orders over 120€.
- 30 days to return the productwithout providing a reason.
- Worldwide delivery.
Wędrówka w Dolomitach


Nasza górska wędrówka też rozpoczynała się na Passo Giau. Plan na nią powstał na długo wcześniej, jeszcze przed wyjazdem; trzymaliśmy tylko kciuki za to, żeby napięty harmonogram (i pogoda!) pozwolił nam na jej zrealizowanie. Nie robiliśmy tego dla sportu, nie robiliśmy tego dla zdjęć; no, uczcwie mówiąc, nie tylko - Tomkowi zależało przede wszystkim na tym, żeby pokazać nam (i Wam, drodzy czytelnicy), skąd jego miłość* do tych gór i dlaczego tak łatwo zakochać się w Dolomitach. Ciekawe historie, rozruszanie przed długą trasą, bardzo potrzebny odpoczynek od ciągłych zmian stylizacji? To brzmiało jak świetny pomysł.
*Liczyliśmy, że był tu już ok. 20 razy, więc tak, to już zdecydowanie miłość.


Tomek:
Dolomity to prawdopodobnie najpiękniejsze pasmo górskie na świecie - kropka. Po dodaniu do tego włoskich uśmiechów (przepraszam, Austriacy, ale tego nie przebijecie!), słońca oraz niezwykłej gościnności (gdzie indziej zobaczysz wesołych panów z obsługi wyciągu odśnieżających każde krzesełko podczas opadów?) z równania wychodzi nam idealne miejsce na zimowe wakacje.
Powiedziałem “zimowe”? Cóż, po namyśle muszę dodać, że latem jest tu równie wspaniale. Szczyty górskie są łatwo dostępne dzięki wyciągom, szlaki są bardzo “family friendly” (te fascynujące ścieżki dydaktyczne!), a nawet trudno dostępne miejsca, takie jak Civetta czy via ferrata Eterna, stają się wtedy osiągalne dla amatorów.
Jeszcze jedna sugestia ode mnie: polecam zatrzymać się gdzieś w okolicy Civetty. Jest tu kameralnie; choć nie jest to zwykle region pierwszego wyboru, to moim zdaniem skupia w sobie zalety Dolomitów jak soczewka. Nie trzeba jechać do Madonny di Campiglio, aby doświadczyć magii tych gór. Poza tym, najlepszą rekomendacją jest fakt, że sami Włosi bardzo cenią te okolice i to oni stanowią większość turystów tutaj!






Oczywiście, to Tomek był odpowiedzialny za planowanie trasy spaceru.
Naszym celem był masyw Cinque Torri, zaczynając od szczytu Passo Giau kierowaliśmy się w stronę Rifugio Averau. To stosunkowo prosty, łatwy szlak - w sam raz na krótkie popołudnie, którym dysponowaliśmy.
Chciałem również pokazać ekipie teren, przez który przebiega fascynująca trasa Grande Guerra, punkt obowiązkowy dla narciarzy - nie mniej ciekawa niż najbardziej znana Sellaronda narciarska pętla, przebiegająca przez miejsca związane z I wojną światową, walkami toczonymi między Włochami a Austro-Węgrami w latach 1914–1918. Poza swoim historycznym znaczeniem, największym atutem tej trasy są oszałamiające panoramy w rejonie Civetty, Arabby i Cinque Torri. Szlak obejmuje 80 km tras, a na jednym płaskim odcinku można nawet być ciągniętym przez konie!




U celu zjedliśmy szybki lunch – niby nic wyszukanego, po prostu kanapki przygotowane wcześniej w Sottogudzie ze świeżego chleba, lokalnego sera i szynki… ale ten smak, potęgowany przez otoczenie, był niezapomniany! Kto wie, może te kanapki dołączą do listy ulubionych wspomnień Tomka z Dolomitów?

Dolomity Tomka:
- Calimero, czyli espresso z likierem bombardino i bitą śmietaną. To coś, co zabrałbym ze sobą na bezludną wyspę, albo wysłał na powitanie kosmitom!
- Burgery od Beppego, autora najlepszych burgerów, które jadłem na szczycie Pecol (1764 m n.p.m.), który nauczył się z nami polskich nazw składników: “cebula”, “bakłażan”, “ser”, “jajo sadzone”. Jedynie tabasco pozostało tabasco… lub “viagrą”, jak je pewnego razu ochrzcił Beppe . ;)
- Ferraty, które jak tylko się uspokoi, będę nagminnie zaliczał.
- A także… GKS Katowice, za sprawą którego rok temu spędziliśmy piękne pięć dni w Cortinie d’Ampezzo, podczas rozgrywek Pucharu Kontynentalnego w hokeja na lodzie, który moja ukochana drużyna wygrała!

Chociaż chcielibyśmy jeszcze dłużej cieszyć się zapierającymi dech w piersiach widokami, to już był czas na powrót do domu - odświeżeni, przewietrzeni i wyciszeni musieliśmy ruszać w trasę.
Po drodze była jednak jeszcze jedna rzecz, o której musieliśmy pamiętać, ponieważ wracając do Katowic znów mieliśmy mijać austriacki Graz…
Graz jest symboliczny z dwóch powodów. Po pierwsze, jego minięcie wyznacza półmetek podróży. Po drugie, autostrada w tym miejscu prowadzi przez wzgórza, często spowite mgłą, z pochowanymi pokątnie fotoradarami, gotowymi zafundować nieprzyjemne „pocztówki” z wakacji!

Na szczęście, my wróciliśmy do domu bezpiecznie - bez żadnych niechcianych prezentów; niczego, co mogłoby zepsuć dobre wrażenia.
Kolejne miejsca, które odwiedzimy, będą mieć wysoko zawieszoną poprzeczkę - ciężko będzie dorównać pięknu Dolomitów, zwłaszcza, gdy wiąże się z nimi tyle wspomnień. Wspomnień już nie tylko osobistych, ale i Poszetkowych.
_
Poprzednie części naszego reportażu z Dolomitów znajdziecie tutaj:
- część I: Nelle Dolomiti
- część II: Wizyta w tkalni: Bottoli
- część III: Lookbook: Passo Giau, 2236 m n.p.m.