Poszetka Worldwide
Hey there! We noticed that you want to access the Polish version of our store. Note that worldwide shipping is unavailable on the Polish version of the website. For purchases from abroad, you can only do it through the English website.
- Free shippingacross the EU for orders over 80€, and to the UK, Switzerland, and Norway for orders over 120€.
- 30 days to return the productwithout providing a reason.
- Worldwide delivery.
Czarny garnitur na nowo: znak czasów?

No i po 15 latach Poszetka w końcu doczekała się czarnego garnituru.
Taki wstęp może brzmieć nieco ironicznie, ale cóż - to akurat taki produkt, który dobrze obrazuje przemianę, która dokonała się na naszych oczach; ewolucję rynku, zasad i przekonań, kształtujących się przez ostatnie półtorej dekady, równolegle z historią marki.
Jak to jest, że jeszcze niedawno straszyli nas czernią, a dziś taki garnitur dołącza do serii Klasyków w marce - jak by nie patrzeć - klasyce bliskiej?
Trudno odpowiedzieć jednym zdaniem, zacznijmy więc od początku.

Niektórzy twierdzą, że tzw. klasyczna męska elegancja to nie moda. “Tak, ale”, można powiedzieć. To nie jest tak, że nic się nie zmienia. Detale, jak szerokości klap i nogawek w garniturach to jedno - pamiętacie jeszcze dominujące niedawno bardzo wąskie klapy i nogawki typu skinny? Geograficzne wpływy kształtujące przewodnią estetykę danego okresu to drugie - dla przykładu, takie British Country, włoska sprezzatura i amerykańskie Ivy współistnieją ze sobą, ale ich siła oddziaływania na główny nurt się zmienia w czasie. Spojrzenie na kolory, jak się okazuje, to trzecie.
Wspomniane półtorej dekady temu byliśmy u progu ery renesansu owej KME - blogi modowe wyrastały na stylowej pustyni, w kraju źle ubranych mężczyzn, wśród garniturów pamiętających lata 90., często błyszczących, poliestrowych i stanowczo zbyt wielkich. Wiele było do odkrycia. Wiele trzeba było się nauczyć. Wiele musiało się zmienić!
Jednym z symboli przemiany, przynajmniej w naszym kraju, był granatowy garnitur. Wyciągnięty z niebytu - wierzcie lub nie, dziś to oczywistość, wtedy było o niego ciężko - po to, by przez kolejne lata zrobić karierę i zasłużyć na tytuł najbardziej uniwersalnego garnituru. Wielu właśnie od takiego zaczęło swoją przygodę.



Prawdą jest, że to opcja, w której wielu mężczyzn wygląda dobrze. Że to opcja, która sprawdza się i w dzień, i wieczorem. Na blondynie i na brunecie. Na panu młodym i na weselnym gościu. Maturzyście i polityku.
Dlatego ukuło się przekonanie, że lepszej opcji nie ma.
Niestety, jak to często w przypadku kategorycznych porad bywa, przy okazji wylano dziecko z kąpielą - popularny niegdyś czarny garnitur został swego czasu zepchnięty do roli ubrania dla księży, żałobników i Facetów w Czerni. Ewentualnie z gwiazdką, że może być też ubraniem wieczorowym. Przypięto mu łatkę, przez którą znalazł się w dołku.
A jak to zwykle bywa, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Bardziej zniuansowana. Czarny garnitur zdecydowanie ma sens, także poza tymi kontekstami!

Czerń to po prostu kolejny kolor. No, z perspektywy fizyki niekoniecznie kolor - brak światła - ale z perspektywy mody męskiej już tak. Można go zdefiniować jako odcień trochę ciemniejszy niż grafit, kolor zamykający tonalną paletę, idącą przez różne odcienie szarości od bieli. Barwę nie tak daleką od mitycznego midnight blue, tylko pozbawioną jakiegokolwiek nasycenia. Najciemniejszą. Bardzo prostą, w istocie rzeczy.
Przez tę prostotę potrafił być traktowany i jako bardzo szykowny, i jako bardzo nudny - stał się znakiem rozpoznawczym wielu artystów, architektów i projektantów. Był zarazem finezyjny i całkowicie finezji pozbawiony - zależnie, z której strony patrzeć. Miewał złą prasę jako kolor, po który sięga się z braku pomysłu; zyskał zasłużone miejsce w panteonie elegancji jako ten najbardziej formalny i piękny odcień.
Ten dualizm utrudniał neutralne spojrzenie na czerń, ten kolor zawsze niósł za sobą jakieś przesłanie, które zmieniało się w zależności od epoki i środowiska - ale w gruncie rzeczy, to niezmiennie świetny wybór dla minimalistów… i nie tylko, aż prosi się dodać.
Wszystko to z zastrzeżeniem, że czerń musi być odpowiednia - żeby stanowiła dobre, proste i minimalistyczne tło, musi być matowa! Głęboka. Pozbawiona tego wysokiego połysku, przez który utarło się powiedzenie, że najlepiej wygląda w świetle sztucznym.


A jak już poruszamy temat mitów: co z tym, że kolor czarny rzekomo “wysysa” kolor z twarzy noszącego?
Jeśli ktoś jest opalony i ma odpowiednio ciemną karnację = spójrzcie tylko na zestaw Tomka! - problem go nie dotyczy. Jeśli ktoś jest bladym blondynem - jak niżej podpisany - wystarczy, że przełamie czerń jasnym elementem blisko twarzy, np. białą koszulą czy kolorową apaszką (a najlepiej oboma naraz). Kontrast pomoże.


No dobrze, a jakie jest zastosowanie czarnego garnitur? Gdzie, kiedy i z czym czarny garnitur nosić?
Łatwo zdefiniować to sobie tak: w porównaniu z “klasycznymi”, biznesowymi w wydźwięku granatem czy szarością, czerń radzi sobie lepiej na dwóch krańcach spektrum. Wygodniej po nią sięgnąć i w tych bardziej formalnych sytuacjach, i tych mniej formalnych, które mogą wydawać się mniej oczywiste.


Do zestawów z dzianinowym T-shirtem, ale w miejskiej, nie wybitnie letniej wersji - kiedy np. lniany garnitur odpada - czerń jest świetna, bo ma w sobie “to coś”, element buntu, stylowy kontrast, odrobinę aury tajemniczości. Zwłaszcza ta matowa czerń, o której już wyżej wspomnieliśmy.
Jeśli słyszeliście kiedyś o tzw. high-low dressing - wplataniu tradycyjnie formalnych elementów w codzienne zestawy - to jest bardzo dobry i bardzo łatwy do adaptacji we własnej garderobie przykład. Klasyczny garnitur może posłużyć za minimalistyczne tło nie dla koszuli i krawata, a dla prostego T-shirta, opcjonalnie z apaszką pod szyją, może sneakersami zamiast loafersów.
Alternatywnie, tu sprawdzą się wszelkiej maści nie-biznesowe koszule, rozpięte pod szyją, może nawet o ten jeden guzik więcej - koszule kowbojskie (zwłaszcza z jasnego dżinsu i bardziej kolorowych tkanin kolorowe), letnie popovery, workshirty z ciekawą fakturą.

Z drugiej strony, czarny garnitur wybitnie sobie radzi w sytuacjach bardzo eleganckich, z białą koszulą i bardzo ciemnym - albo odwrotnie, bardzo jasnym (np. szampańskim) - krawatem. Do tego biała poszetka, wypolerowane na wysoki połysk czarne buty i voila, elegancki zestaw na poważną ceremonię gotowy.
Na wieczorny bal lub nawet na dzień (wtedy polecam ten jaśniejszy krawat, zdecydowanie!), o ile tylko nie planujemy spędzić całego letniego popołudnia w pełnym słońcu - albo na te z natury ciemniejsze pory roku, albo na dni spędzane głównie w zamkniętych pomieszczeniach.

A czy można nosić czarny garnitur z muchą? Można, tak; poleciłbym jednak taką z grenadyny, nie z gładkiego jedwabiu, żeby nie upodabniać go za bardzo do smokingu. No i jednak, jeśli już trafiamy na imprezę z dress code “black tie”, to warto się go trzymać - no chyba, że znajduje się przy nim dopisek “optional” lub “creative”, wtedy taka opcja sprawdzi się świetnie!
Chociaż, moim zdaniem, nadal lepiej z krawatem.

Podsumowując, czarny garnitur to nadal klasyczny garnitur - prosty, minimalistyczny, odpowiednio elegancki - ale nieoczywisty. Wyróżnia się w świecie grantów i szarości, ale pozostaje dyskretny, bo ani kolor, ani tkanina, nie krzyczą z daleka. To nie one są gwiazdą zestawu, a wszystko to, co dookoła. Wspaniałe tło dla tych, którzy chcą dodać do niego coś od siebie.
Klasyk. Po prostu Klasyk.