Poszetka Worldwide
Hey there! We noticed that you want to access the Polish version of our store. Note that worldwide shipping is unavailable on the Polish version of the website. For purchases from abroad, you can only do it through the English website, which offers the following benefits.
- Free shippingacross the EU for orders over 80€, and to the UK, Switzerland, and Norway for orders over 120€.
- 30 days to return the productwithout providing a reason.
- Worldwide delivery.
KLEMAN: prosto z Francji

Szukając obuwia, które wypełniłoby lukę między naszymi klasycznymi butami szytymi metodą Goodyear Welted a swobodnym charakterem sneakersów Novesta, trafiliśmy do francuskiej manufaktury rodziny Cléon i ich marki KLEMAN, która poza wyróżnikiem "Made in France" może pochwalić się charakterystycznym, podyktowanym praktycznością stylem i bogatą historią.
Od tej ostatniej dziś zaczniemy - bo choć wiadomo, że to produkty są kluczowe (więcej o nich dalej), a i miejsce produkcji (wciąż w sercu Europy) odgrywa niemałe znaczenie przy wyborze kooperantów, my jesteśmy fanami dobrych historii; uwielbiamy, gdy za ubraniami kryje się coś więcej.

Podzielimy się z Wami tym, czego dowiedzieliśmy się od Alexa, przedstawiciela najmłodszego pokolenia, zajmującego się obecnie rodzinnym biznesem:
Wszystko zaczęło się gdy nestor rodu, René Cléon, z zawodu szewc, walcząc na froncie podczas II wojny światowej, dostał się w 1940 roku do niewoli. Przez 5 lat pobytu w niemieckim stalagu szył ze skrawków skór małe modele butów, ćwicząc umiejętności i żyjąc myślą o powrocie do pracy, gdy tylko wojna się zakończy. Już w 1945 roku, po wyzwoleniu Francji, założył swój warsztat w rodzinnym La Romagne, przyjmując uczniów i kupując pierwsze maszyny.


Rodzinny biznes stopniowo ewoluował, aż do zbudowania fabryki i produkcji butów na szerszą skalę. Dodatkowo, w latach 70, i 80., drugie pokolenie - synowie Jacques i Louis-Marie - rozszerzyło działalność firmy i zajęło się produkcją butów m.in. dla francuskich służb mundurowych, od kolejarzy, przez strażaków i celników, aż po żołnierzy. Nazwa KLEMAN powstała dopiero w 1988 - do tej pory buty powstawały głównie pod marką-nazwiskiem rodziny, Cléon.
Co ciekawe, “modowe” dzieje tych butów to jeszcze późniejsza sprawa, właściwie ograniczająca się do ostatniej dekady. Za sprawą Japończyków, zainteresowanych tradycyjnym europejskim stylem, buty noszone do tej pory głównie lokalnie, traktowane jako praktyczny i rozsądny wybór, zrobiły w ciągu 10 lat międzynarodową karierę. Oczywiście, aż po dziś dzień powstają one w fabryce w Anjou, na zachodzie Francji.

My po raz pierwszy po buty KLEMAN sięgnęliśmy przy okazji premiery jesienno-zimowej kolekcji oraz limitowanej serii “Baltic”, przygotowanej we współpracy z Michałem Kędziorą - a teraz, przy okazji premiery “Przedwiośnia”, dorzucamy 2 nowe wersje kolorystyczne modelu Padror, charakterystycznego modelu w fasonie opartym o tradycyjne tyrolskie buty, który zapewne już na stałe zagości w naszej ofercie.
To dobra okazja, żeby podzielić się z Wami wrażeniami z ostatnich kilka miesięcy - poprosiliśmy naszych dzielnych testerów, członków zespołu Poszetki, o krótki komentarz w temacie użytkowania tych butów na co dzień.


Tomek
Zacznę od powtórzenia tego, co już kiedyś mówiłem: to zdecydowanie najwygodniejsze buty "okołoklasyczne", jakie mam. Odkąd przyjechały do nas pierwsze pary na testy, nie rozstaję się z nimi. Wyjąłem, przymierzyłem i tak już wróciłem do domu!
Konstrukcją przeszycia oraz wiązaniem przypominają mi chukka, co mocno wpływa na wygodę zakładania i sznurowania. Nie bez znaczenie jest ich „miastoodporność" - grubsza, gumowa podeszwa zdaje egzamin nawet w katowickiej zimie.
Przez ostatnie miesiące nosiłem brązowe zamszowe Padrory, teraz pewnie sięgnę po licową parę - groszkowana skóra w żywym odcieniu brązu dobrze pasuje mi do wiosennej aury.


Beniamin
Moje pierwsze KLEMANy (model Oxal, za kostkę) kupiłem z myślą o tym, żeby mieć praktyczne (ale ładne) buty na brzydką pogodę. W polskich warunkach to właściwie cały sezon listopad-marzec.
Po tych kilku miesiącach użytkowania mogę potwierdzić, że świetnie odnalazły się w tej roli, głównie ze względu na to, o czym pisał Tomek - wysoką podeszwę - ale też i wyższą cholewkę, która sprawdziła się przy tegorocznych śniegach. Najczęściej noszę je z dżinsami lub flanelowymi spodniami, w połączeniu z grubymi swetrami shetland - taki mój "miejski workwear".
Gdybym miał sięgnąć po kolejną parę, to byłby to model Padror Noir - taki casualowy, ale jednak elegancki zamiennik dla moich ulubionych czarnych conversów.

Cóż, uniwersalność takich butów jest ciężka do pobicia. Sprawdzą się wszędzie tam, gdzie klasyczne oxfordy czy brogsy mogłyby być troszkę zbyt sztywne, a sneakersy zbyt codzienne… czyli dziś, w postcovidowym świecie, właściwie wszędzie.
Czarną groszkową skórę polecamy zwłaszcza tym, którzy do tej pory bali się czerni w codziennych zestawach - o ile fason butów nie jest przesadnie formalny (a tego o modelu Padror zdecydowanie nie można powiedzieć), to ten kolor będzie niesamowicie uniwersalny, zwłaszcza w zestawieniu z innymi ciemnymi barwami. Dla odmiany, brązowa wersja będzie nieco mniej miejska, a trochę bardziej country; w sam raz dla fanów kolorów ziemii w garderobie.


W przyszłości pewnie sięgniemy po kolejne propozycje do tego zestawienia… ale o tym będzie okazja porozmawiać innym razem.