Poszetka Worldwide
Hey there! We noticed that you want to access the Polish version of our store. Note that worldwide shipping is unavailable on the Polish version of the website. For purchases from abroad, you can only do it through the English website, which offers the following benefits.
- Free shippingacross the EU for orders over 80€, and to the UK, Switzerland, and Norway for orders over 120€.
- 30 days to return the productwithout providing a reason.
- Worldwide delivery.
Jak się ubrać na studniówkę, ALE TO FELIETON
2022-01-14
“Jak
się ubrać na studniówkę?” - mógłbym się założyć, że niejeden raz
trafiłeś na tekst o takim tytule, a każdy mówił z grubsza to samo. Czy
to dobrze? Może i tak, bo poradniki bywają potrzebne, ale nie warto się
wiecznie powtarzać. Przygotowałem - przygotowaliśmy - dla Was tekst,
który jest nieco bardziej subiektywny… i zdecydowanie bardziej
praktyczny.
Ja
- wbrew pozorom? - swoją studniówkę miałem nie tak dawno. Konkretnie to
na tyle niedawno, żeby załapać się już na pierwsze poradniki polskich
blogerów traktujące o tym temacie - ale na tyle dawno, by spojrzeć już z
dystansem na tamte czasy, sprawdzić po drodze kilka wyciągniętych
wniosków w długim terminie i podejść do tematu całkiem na na świeżo.
Podkreślam: to nie jest poradnik. Jeżeli szukasz listy konkretnych zestawów, jakie możesz założyć na tę okazję, wytycznych, co przystoi, a co nie, albo informacji, jaka jest najlepsza alternatywa dla czarnych oxfordów, to przykro mi - nie znajdziesz ich tutaj.
Znajdziesz za to przydatne ubraniowo-życiowe rady, których zastosowanie wykracza poza tę okazję, ba - sięga na lata wprzód! Tak naprawdę, to warto je przeczytać nawet, jeśli temat studniówki w ogóle Cię nie obchodzi, bo da się je odczytać w sposób uniwersalny.
Znajdziesz za to przydatne ubraniowo-życiowe rady, których zastosowanie wykracza poza tę okazję, ba - sięga na lata wprzód! Tak naprawdę, to warto je przeczytać nawet, jeśli temat studniówki w ogóle Cię nie obchodzi, bo da się je odczytać w sposób uniwersalny.
Nie przedłużając, zacznijmy już w temacie. Załóżmy, że teraz, nieco na ostatnią chwilę, zastanawiasz się jak się ubrać i szukasz dostępnych opcji. Co powinieneś zrobić?
Jeśli masz budżet: kup dobrze i bez kompromisów.
Prosta
sprawa, kawa na ławę. Gdy masz do dyspozycji odpowiednią sumę
pieniędzy, która gwarantuje możliwość wyboru - oraz, oprócz tego,
poczucie smaku - idź w klasykę, bo to najbezpieczniejsza i najpewniejsza opcja. Nie idź przy tym na kompromisy, nie szukaj oszczędności, nie bój się wydatku.
Kup teraz i wydaj dużo na raz, ale wciąż mniej, niż gdybyś kupował dwa razy. To się opłaca, choć próg wejścia jest wysoki.
O
ile tylko możesz sobie na to pozwolić, kup świetny garnitur w
klasycznym kroju, uszyty z wysokiej jakości tkaniny (postaw na wełnę,
nie poszukuj innych opcji), starannie wykończony, z dopracowanymi
detalami. Najlepiej granatowy lub szary, nie krzykliwy, którego jedyną
fanaberią będą np. ostre klapy czy dwurzędowy krój. Coś, co starczy na
lata i dzięki ponadprzeciętnej trwałości, i dzięki ponadczasowemu
stylowi.
Nawet
biorąc pod uwagę, że obecnie coraz mniej jest codziennych sytuacji,
które bezwzględnie wymagałaby formalnego ubioru, to i tak jeden taki “garnitur do zadań specjalnych”
Ci się przyda. Wykorzystasz go pewnie dobre kilkanaście razy w ciągu
najbliższych paru lat - tym bardziej, że skoro czytasz ten artykuł, to
pewnie interesujesz się światem klasycznych ubrań i chcesz od czasu do
czasu ubrać się nieco bardziej elegancko tak po prostu, dla
przyjemności.
Ale
jeśli uważasz, że wiesz lepiej i chciałbyś z tą radą dyskutować, to nie
będę Cię przekonywał na siłę, bo zgodzę się też, że…
Jeśli masz pomysł: nie bój się!
Nic nie zastąpi Twojej własnej, przemyślanej (oby!) wizji. Nawet, jeśli to nie byłby stricte klasyczny wybór, pomysł jest niezwykle cenny - choć zastrzegam, że tu koncepcyjnie poruszam się raczej wśród propozycji mieszczących się w obrębie szeroko pojętej “klasycznej męskiej elegancji”, a za inne nie ręczę!
Chcesz iść w smokingu albo aksamitnej marynarce? Śmiało, jasne, że możesz. Wolisz nie zakładać krawata i poeksperymentować z czymś innym pod szyją, nawet rozpiąć koszulą? Spróbuj, choć rozbieranie się zostaw raczej dla pewności na po polonezie. Chcesz wymienić czarne oxfordy nie na brogsy, a na aksamitne kapcie albo loafersy? Też będzie ok!
“Jesteś młody, wolno Ci” - ten frazes to w tym wypadku prawda. Póki trzymasz się przyjętych norm społecznych i granic dobrego smaku, takie drobne fanaberie ujdą Ci na sucho, bo przecież żadna dandy-policja nie przyjedzie na imprezę sprawdzić, czy aby prawidłowo dopasowałeś skarpetki do krawata, a rogi kołnierzyka właściwie chowały się pod marynarką. Nikt Ci nic nie zrobi nawet, jeśli ubierzesz białe skarpety (ale załóż jakieś, gołych kostek na tę okazję nie polecę).
Nic nie zastąpi Twojej własnej, przemyślanej (oby!) wizji. Nawet, jeśli to nie byłby stricte klasyczny wybór, pomysł jest niezwykle cenny - choć zastrzegam, że tu koncepcyjnie poruszam się raczej wśród propozycji mieszczących się w obrębie szeroko pojętej “klasycznej męskiej elegancji”, a za inne nie ręczę!
Chcesz iść w smokingu albo aksamitnej marynarce? Śmiało, jasne, że możesz. Wolisz nie zakładać krawata i poeksperymentować z czymś innym pod szyją, nawet rozpiąć koszulą? Spróbuj, choć rozbieranie się zostaw raczej dla pewności na po polonezie. Chcesz wymienić czarne oxfordy nie na brogsy, a na aksamitne kapcie albo loafersy? Też będzie ok!
“Jesteś młody, wolno Ci” - ten frazes to w tym wypadku prawda. Póki trzymasz się przyjętych norm społecznych i granic dobrego smaku, takie drobne fanaberie ujdą Ci na sucho, bo przecież żadna dandy-policja nie przyjedzie na imprezę sprawdzić, czy aby prawidłowo dopasowałeś skarpetki do krawata, a rogi kołnierzyka właściwie chowały się pod marynarką. Nikt Ci nic nie zrobi nawet, jeśli ubierzesz białe skarpety (ale załóż jakieś, gołych kostek na tę okazję nie polecę).
Zachęcam: pobaw się, poeksperymentuj. To
Twoja okazja, Twoje święto. To Ty masz się bawić, a strój ma Ci to
ułatwić, nie utrudniać, ograniczać czy wpędzać w zakłopotanie. To, czy
dobrze i komfortowo czujesz się w swoim ubraniu, widać - a na najlepiej
ubranych ostatecznie często wychodzą ci, którzy czują się naturalnie, a
nie ci, którzy złożyli na chłodno perfekcyjny zestaw.
Tylko pamiętaj: jeśli decydujesz się na coś takiego, musisz być pewien swojego konceptu i umieć go unieść. Wtedy będzie dobrze.
Nawet,
jeśli po czasie miałbyś uznać, że Twój eksperyment się nie udał i
ubrałeś się na studniówkę się w nieco-zbyt-dziwny sposób, nie ma co się
martwić - gwarantuję Ci, że po latach będziesz mieć inne, większe powody do wstydu. Może nawet z tej samej imprezy.
Tak
czy tak, najlepiej byłoby mieć i nieograniczony budżet, i świetny
pomysł, a przy tym kilka alternatyw w zanadrzu, które do ostatniej
chwili dawałaby możliwość zmiany zdania - ale przyznajmy szczerze, to
nie jest realne. To nawet nie jest opcja na stole. Za to znacznie
bardziej prawdopodobna jest sytuacja, że…
Gdy nie masz ani budżetu, ani pomysłu: też dasz radę!
…będziesz musiał sobie po prostu jakoś poradzić, przy sporych ograniczeniach.
Tak.
Mówię to z pewnością, bo sam umieściłbym siebie z przeszłości w tej
kategorii. Mimo, że czytałem blogi, interesowałem się już mocno tematem,
zrobiłem research i chciałem móc ubrać się jak najlepiej, to do tego,
żeby wyglądać w pełni tak, jakbym chciał, zabrakło mi i zasobów
finansowych, i dobrego konceptu, który by to zrekompensował. Więc poszedłem na skróty.
Chcesz wiedzieć, co dokładnie na siebie założyłem? Proszę bardzo, wszystko z wyprzedaży:
- granatowy garnitur z pewnej polskiej sieciówki (o dobrym składzie, ale ze słabymi detalami),
- białą koszulę z innej sieciówki (jedną z niewielu dostępnych w małym rozmiarze 37),
- butelkowozielony krawat (który niestety nie był wymarzoną grenadyną),
- czarne oxfordy (bodaj najtańszy model szyty metodą Goodyear - chociaż tyle! - który był wtedy dostępny na rynku).
Sęk
w tym, że do dziś zostały mi z tego zestawu tylko buty - które w
dodatku założyłem od tego czasu 10, może 15 razy, bo choć są generalnie
dobre, to nie należą ani do najwygodniejszych, ani do najbardziej
przydatnych na co dzień. Całą resztę rzeczy sprzedałem, gdy tylko było mnie stać na ich lepsze odpowiedniki, rzeczy, które rzeczywiście były tym, co chciałem od początku mieć.
I jaki z tego wniosek?
Jeśli
wiesz, że i tak nie ubierzesz się tak, jak sobie wymarzyłeś, postaw na
opcje, które będą good enough. Wystarczające. Optymalne. Takie, które w
długim terminie się opłacą, bo będziesz mógł je podmienić na lepsze bez
bólu, a na odsprzedaży nie stracisz wiele.
A, mam jeszcze dla Ciebie drugą radę, cenniejszą, bo opartą o moje błędy.
Kup
sobie przy tym coś ładnego, chociaż jedną małą rzecz, która nie będzie
namiastką i tańszą opcją, a rzeczywiście tym, co chcesz. To może być
krawat, to mogą być buty, to może być nawet poszetka, ale niech będzie
to coś, co zostanie z Tobą na dłużej. Na lata.
To
będzie dla Ciebie praktyczny dodatek, którego będziesz mógł używać bez
chęci szybkiej wymiany, ale i po prostu miła pamiątka, wspomnienie
(miejmy nadzieję) dobrej imprezy i Twojej mądrej decyzji zakupowej.
Dojrzałego wyboru, chciałoby się powiedzieć!
Kończąc
już: na te wspominki i ocenę życiowej przydatności moich rad jeszcze
będzie czas, a teraz po prostu się baw. I nie przejmuj się tylko
ubraniem, bo są w życiu fajniejsze rzeczy, na które też warto poświęcić
czas!
Pokaż więcej wpisów z
Styczeń 2022