Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową
SuperBezpieczneTM zakupy
SuperFair.Shop badge

Everyday Classic: z rozmyślań przy nadmorskiej kawie

2023-10-25
Everyday Classic: z rozmyślań przy nadmorskiej kawie

Przy okazji naszej wycieczki do Jarosławca, przygotowując kolekcję Baltic Poszetka x Mr. Vintage, zrobiliśmy sobie chwilę przerwy na poranną kawę w cichym, pustym porcie rybackim. Szybki, nieco spontaniczny, przeciśnięty w plenerze AeroPress zaowocował momentem szczerej rozmowy o stylu, o kawie… no i przede wszystkim o życiu. Dokończyliśmy ją już po powrocie, znajdując pretekst do wyrwania się z codziennej rutyny i zebrania myśli w nieco bardziej zorganizowaną formę

Wyszło nam z tego coś więcej, niż tylko krótka rozmowa. Pamiętając jeszcze o ostatnich trudnych decyzjach, a już powoli ciesząc się nowym otwarciem, pomyśleliśmy o tym, co jest dla nas - osobiście i w ramach Poszetki - najważniejsze oraz o tym, czym właściwie jest dla nas filozofia Everyday Classic.

 


Mateusz Tryjanowski: Człowiek wyjdzie z kawy, a ta i tak go dogoni… Nie spodziewałem się, że akurat ten temat stanie się pretekstem do naszej rozmowy, a jednak!

Tomasz Godziek: Ona nigdy nie odpuszcza! Byłem off podczas weekendu, pojechałem w Tatry. Taki reset - jak wiesz, przy intensywności życia w Poszetce to kluczowe dla dbania o higienę psychiczną - oraz wspólna przygoda z synem (dla 14-latka są już inne wzorce). Moim obowiązkiem w ekipie (a jechaliśmy w czwórkę, kamperem, z przyjacielem i jego synem) były kiszonki oraz właśnie… kawa. :)

Są rzeczy ważne i ważniejsze, a chwila spokoju zdecydowanie zalicza się do tych drugich. Świeżo zmielona, przelana z rana kawa dodała nam pięknego kopa. A wiesz, smak w tych okolicznościach przyrody… nocleg w kamperze z widokiem na Gubałówkę. Życie jak w Madrycie!

M: Czyli teraz Twój pakiet podróżny to słoik z ogórkami, AeroPress, młynek i ziarna? Podziwiam! Mi już się odechciało wozić cały sprzęt ze sobą, więc na takich wyjazdach albo odpuszczam kawę całkiem, albo opijam znajomych - jak Ciebie ostatnio nad Bałtykiem.

W ogóle, bardzo miło wspominam ten poranek w porcie. Niby krótka chwila w natłoku pracy, a jednak szczególna. Morze poza sezonem, pustki dookoła, miłe towarzystwo, dobra kawa w ręku - dobrze czasem jest dodać sobie trochę magii do rzeczywistości.

T: Magii do rzeczywistości - jak Maggi do rosołu, Magee do kolekcji!

M: Dobra, nie uciekajmy myślami do przyszłej kolekcji, ten Donegal Tweed zostawmy, ale do ubrań (dziś) i do irlandzkich tkanin (przyszłej jesieni) jeszcze wrócimy.

 


T: Jest jeszcze taki temat osobisty, raczej nie na bloga, ale wtrącę: z tą kawą jest tak, że lubię szukać alternatywnych cieczy do picia (alternatywnych do piwa). Ona jest na szczycie, właśnie gdzieś tam (o zgrozo!) obok soku z kiszonek. Polecam.

M: O, w sumie wywołałeś dwa wątki, o które chciałem się Ciebie spytać.

Po pierwsze, a propos tej magii, przypomniała mi się kwestia górnolotnie brzmiącego „umiłowania codzienności”, o którym mi kiedyś opowiadałeś - wyjaśnisz proszę? Gdzie w tej radości z małych rzeczy kawa, czym jeszcze jest dla Ciebie na co dzień?

Po drugie, z bardziej prozaicznych spraw - skąd się u Ciebie to kawowe hobby wzięło, kiedy się zaczęło i jakim cudem doszło do momentu, w którym to Ty mi serwujesz kawę speciality rano, w porcie, w Jarosławcu?!

T: Zacznę od końca: pierwsza kawa to początek liceum. Inny timing, presja, obowiązek, pobudzenie. Piękne lata 90. ze średnią kawą, ale i dobrym ekspresem przelewowym. Później przestawiłem - skondensowałem! - moje upodobania do espresso z kawiarki (kultowe Bialetti, a jakże), dalej ciekawy romans z yerba mate. Finalnie, tuż po ostrokrzewiu, na bezkrólewiu, trafiłem na kawy speciality, najpierw od HAYBa. Zaczęło się smakowanie, mielenie, parzenie. Zakupy sprzętu i nieodłączny bidon na kawę, który teraz chodzi za mną wszędzie. W końcu zabieranie nawyków ze sobą; męski wypad nad Bałtyk, spanie na dziko, wchodzenie na Rysy = Godziek bierze kawę… i głośnik, ale o tym kiedy indziej!

Umiłowanie codzienności to natomiast w moim wypadku nauka uważności. Wiesz, w tym świecie nagłówków, elektryczności i mobilności, to zapomniana umiejętność. Właśnie kawa jest tym elementem, który mi towarzyszy i pomaga w kontemplacji - oglądaniu świata zewnętrznego. Sygnały dziecka, zmartwiony przechodzień, kopciuszek zwyczajny, który przylatuje i siada na parapecie - to są te momenty, przy których przeskakuje migawka w twoim aparacie (w głowie). Warto je uchwycić.

 


M: Czyli trochę ten modny mindfullness, ale inaczej nazwany - podoba mi się Twoja interpretacja. Uważność to przydatna umiejętność, nie trzeba przecież medytować, wystarczy chwila skupienia; nawet ciepła kawa może być pretekstem do rozmyślania zamiast bezmyślnego scrollowania social media, bodźcem, dzięki któremu do głowy przychodzą lepsze pomysły. Masz jakiś związany z tym codzienny rytuał, o stałych porach?

T: Wiesz, ja mógłbym powiedzieć, że ten modny mindfullness ma ponad 2000 lat i nazywa się wiara w Jezusa! Tak, to bardzo fajny koncept i masz rację, nie trzeba uciekać w medytację, dla mnie wystarczy tylko (i aż) zagłębić się w chrześcijaństwo - ale to chyba też poboczny wątek, choć dla mnie ważny. Faktem jest, że efektem mojego nawrócenia przed laty była uważność, wychodziłem na ulicę i widziałem więcej (biednych, bezdomnych, potrzebujących) niż wcześniej.

Co do rytuałów, uwielbiam poranną kawę i pracę w Poszetce samemu, jeszcze przed otwarciem. Od 9:00 mogę być skupiony i najbardziej produktywny - jednak to już jest praca operacyjna. Nagłe i niespodziewane pomysły przychodzą mi często do głowy podczas saunowania, to jest najbardziej twórczy czas!

 


M: Dobra, okoliczności i rytuały już mamy - to ja jeszcze odbiję w stronę sensoryki i przepytam Cię z ulubionej kawy. Jak już głębiej siedzisz w temacie, czym się kierujesz przy wyborze ziaren? Czego szukasz: konkretnego kraju pochodzenia, ciekawych smaków w profilu sensorycznym, ulubionej metody obróbki?

T: Co do moich wyborów, to często próbuję to, co akurat zamawiamy do Conceptu z HAYBa. Z klasyków zasmakował mi Sie Przelewa Kwiat i stale go wybieram, ale i Klasyk z tej serii powtarzam.

Zinnych kaw, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, to palarnia z Danii - Coffee Collective - i ich Peru washed. Nie pamiętam dokładnie, co to były za ziarna, ale były świetne.

M: Dobra, chyba czas zmienić temat, bo zaraz chyba będziemy musieli HAYBowi wystawić FV za reklamę, haha! Ale cóż zrobić - pod pochwałą serii Sie Przelewa mogę się podpisać, Coffee Collective to marka sama w sobie, a jak ktoś szuka jeszcze innych rekomendacji, to od siebie dołożę dwie opcje z Polski: Heresy i Good Coffee. Konsekwentnie wysoki poziom, dobry wybór ziaren, polecam.

Tak sobie jeszcze myślę, że nasi czytelnicy - i ja - chętnie usłyszymy Twój przepis na AeroPress, taki bez napinki. Podrzuć swoją propozycję, najwyżej skontruję!

 


T: Hehe, może oni też o nas dobrze mówią? Kto wie!

Co do przepisu, nie odliczam co do sekundy i nie mierzę kąta, pod którym mieszam AeroPress. Stosuję odwróconą metodę, po zamieszaniu parzę kawę ok. 40 sekund, przeciskam stałym ruchem, bez napinki.

Pytanie: co robić, jak nie ma się młynka? Miałem ostatnio taką sytuację, gdzie wyjątkowo nie mogłem go spakować. Zmieliłem kawę na 3 dni, porcje w osobnych woreczkach. Była to wyprawa na Rysy, spaliśmy w najwyżej położonym schronisku w Tatrach. Tamten AeroPress smakował najlepiej ever, choć chyba to był jakiś afront kawowy?

M: Wiesz co, na 3 dni to można sobie namielić naprzód bez stresu - jasne, coś tam pewnie straci na smaku, ale okoliczności przyrody i tak nadrobią, więc nie ma się co przejmować. Sprzęt to nie wszystko, jest jeszcze woda; można mielić najlepsze ziarna najlepszym młynkiem, a i tak na złej wodzie kawa wyjdzie zbyt gorzka… Albo odwrotnie, ze słabego sprzętu i średnich ziaren da się w sprzyjających warunkach wycisnąć zaskakująco pijalną kawę. Zmiennych jest tyle, że czasem trzeba dać już sobie spokój z ich analizowaniem.

Ja też już się wyleczyłem z bycia kawowym ortodoksem, za dużo różnych rzeczy piłem - i tych dobrych, i tych słabych - żebym miał ochotę za każdym razem taszczyć ze sobą cały sprzęt. Pogoń za perfekcyjną kawą i dbanie o najmniejszy szczegół psują całą zabawę i uczą szukania dziury w całym, zamiast cieszenia się rezultatem. Myślę, że to jak z ubraniami - w pewnym momencie przestajesz dbać o to, żeby zawsze wyglądać perfekcyjnie, żeby kant był ostry jak żyleta, żeby na butach było lustro. Kiedy odpuszczasz, nagle odkrywasz, że wyglądasz lepiej i bardziej naturalnie niż wcześniej.

 


T: Masz rację, można to samo przenieść na modę i ubrania. Co ciekawe, na początku byliśmy (razem z Asią) większymi modowymi ortodoksami, a z czasem i z biegiem życia Poszetki odkryliśmy ten nasz Everyday Classic. Modę na co dzień, zakorzenioną w klasyce, ale jednak wygodną i praktyczną, a co za tym idzie - pomiętą oraz bez lustra. Znasz nas i wiesz, jakie jest tempo w tej rodzinie. Trójka dzieci, pies, harmider - wygodne ciuchy to kwestia przetrwania w tej miejskiej dżungli!

M: Czyli co - wychodzi na to, że nasze dzisiejsze rozmyślania możemy wpakować pod parasol filozofii Everyday Classic? Cały ten luz, ale i uważność; dobry smak, ale brak napinki; codzienność, ale ze szczyptą magii?

T: Na to wygląda - to pojemne i uniwersalne pojęcie, bardzo je lubię!

Na marginesie, pamiętam ten moment, jak lata temu zobaczyłem na sesji zdjęciowej pewnej znanej firmy modowej ubrudzone buty, który zmieniły moje życie - niby powinno to psuć wrażenie, a strasznie mi się podobało. To wtedy zaczęły się rozkminy o Everyday Classic, myśl ewoluowała… a jak jest dzisiaj, dobrze wiecie.

M: No dobrze Tomku, to naturalnie podsumowaliśmy sobie nasze dzisiejsze rozważania. Miała być niezobowiązująca rozmowa przy kawie, a jest całkiem niezłe streszczenie Poszetkowej filozofii - wyczerpaliśmy temat, haha, dzięki!

T: Dzięki, do zobaczenia!

 

Pokaż więcej wpisów z Październik 2023
Zaufane Opinie IdoSell
4.90 / 5.00 5332 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-07-22
Bardzo dobra obsługa :)
2024-07-21
Super!
pixel