Urban Jacket
Czy to kurtka? Czy to marynarka? Nie, to Urban Jacket! Zapraszamy na opowieść o najbardziej niezwykłym elemencie garderoby z ostatniej kolekcji Poszetki.
Autor: Mateusz Tryjanowski
“Najbardziej niezwykły” to mocne określenie - ale jak tu inaczej powiedzieć o rzeczy, która nie ma nawet swojej oficjalnej nazwy i nie do końca wiadomo, jak ją zaklasyfikować?
Brak konstrukcji i pewnych charakterystycznych cech kroju nie pozwala nazwać jej marynarką, a dostosowanie do noszenia we wnętrzach i możliwość użycia jako warstwy pośredniej raczej wyklucza bycie typową kurtką. Hmmm…

Najlepsze byłoby chyba porównanie do Safari - innej części garderoby, która nieco wymyka się standardowej klasyfikacji, ale jednak odnalazła swoje miejsce w kanonie klasyki i z powodzeniem gości w szafach wielu mężczyzn. Urban Jacket jednak nie ma za sobą tak długiej historii i jest zdecydowanie bardziej współczesny oraz… miejski, jak wskazuje nazwa.
Brak związku z polowaniami - czy szerzej, całą kulturą rozrywek/sportów wyższych sfer i arystokracji starego świata - w tym przypadku trzeba uznać za zaletę. Nie da się do tego, pieszczotliwie zwanego, urbana (ale bez skojarzeń personalnych proszę) przypiąć łatki “staromodny”, “pretensjonalny” czy “nadęty”. Jest bez wątpienia świeży, nowoczesny i inny niż większość rzeczy, które znaliście.

Warto poświęcić teraz chwilę na dygresję dotyczącą rodowodu rozmaitych ubrań i jego wpływu na stylistykę, żeby to lepiej zrozumieć. O ile przez wieki naturalną koleją rzeczy było czerpanie wzorców z góry, tak od czasów II wojny światowej i (bardziej) rewolucji społecznej lat 60., wzorce zaczęły płynąć także z dołu. Moda - bo tylko o niej tu dzisiaj rozmawiamy - stała się bardziej egalitarna, prostsza i bardziej podporządkowana funkcji, szczególnie w przypadku ubrań codziennych.
I tak, o ile klasyczne fasony posiadają wiele elementów, które kiedyś miały swoje zastosowanie (klapy, butonierka, guziki przy rękawach itp.), dziś pozostają one tylko szczątkowymi ozdobnikami, reliktami ewolucji, pozbawionymi pierwotnego sensu. Ten problem nie dotyczy za to rzeczy przyniesionych przez XX-wieczną kontrkulturę - dżinsy i t-shirty mają bardzo prostą, maksymalnie praktyczną formę. Są przystępne, proste do zrozumienia i jeszcze łatwiejsze do noszenia. Nie trzeba poznawać kontekstu żeby zrozumieć, dlaczego wyglądają tak, a nie inaczej.
Żeby było jasne, i te “stare”, i te “nowe” ubrania mają swoje wady - ale największym problemem zwykle jest to, że pogodzenie estetyki i wygody okazuje się być wyjątkowo ciężkie. Do tego dorzućmy prosty rachunek ekonomiczny i już całkowicie zrozumiemy, dlaczego klasyka jest spychana na margines. Czy naprawdę dla ciut lepszego podkreślenia sylwetki “V” i kilku dodatkowych kieszeni chcemy płacić kilkaset procent więcej za ubranie? Odpowiedź brzmi: to zależy. Na pewno w każdej garderobie jest miejsce na rzeczy z obu porządków, potrzebne w różnych sytuacjach.

A co z szukaniem kompromisów? Przecież w XXI wieku nikogo już nie widzi połączenie marynarki z dżinsami. Kurtki wojskowe w pewnym sensie stały się już bardziej atrybutem “sartorialistów” niż typowej casualowej mody ulicznej. Sneakersy od dawna wypierają tradycyjne, szyte skórzane buty. Idąc dalej tym tropem - skoro i tak wszystko się miesza, dlaczego by nie spróbować stworzyć czegoś, co już z założenia będzie stało pomiędzy tym, co “wysokie”, a tym, co “niskie”?
I ja właśnie taką logikę widzę w powstaniu Urban Jacketa. To całkiem nowa, prosta forma, która nie kopiuje bezpośrednio nic z klasyki ani z popkultury, zamiast tego szuka własnych, pośrednich rozwiązań. Brzmi co najmniej intrygująco, prawda?

Fason jest prosty - ale nie do bólu, nie do przesady. Boczne, ukośne kieszenie mogą pełnić rolę ocieplaczy dłoni, duży kołnierz stanowi równocześnie ramę dla twarzy i osłonę przed wiatrem. Ściągacz w talii, na wysokości guzika, subtelnie podkreśla sylwetkę i pozwala zebrać nadmiar materiału (szczególnie przydatne, gdy chcemy na górę zarzucić kurtkę czy płaszcz. To już - całość, wszystko.
Choć rozwiązania zrodzone na bazie kompromisów często zawodzą, tak nie jest w tym przypadku! Urban Jacket daje dokładnie to, co obiecuje. Jest nowatorski i jest uniwersalny. Nie jest ani marynarką, ani kurtką - ale może zastąpić i jedno, i drugie. Może być warstwą wierzchnią, może być warstwą pośrednią. Pasuje i do spodni w kant, i do dżinsów. Na co dzień i od święta.

Ja czuję się przekonany. A Wy?