Kontynuujemy temat 10. urodzin Poszetki i zapraszamy Was do zapoznania się z ciekawostkami z naszej historii! Temat podzieliliśmy na dwie części - w pierwszej z nich wspominamy o naszych początkach, kilku (czasem zaskakujących!) publikacjach, wyjątkowych (z wielu powodów) sesjach zdjęciowych i ważnych miejscach. Przeczytajcie dalej.
Autor: Poszetka.com
Choć o tym, jak to się wszystko zaczęło, zdarzało nam się już nie raz opowiadać, zawsze znajdą się detale i historie, o których nie wspominaliśmy wcale lub powiedzieliśmy nie dość. Tu czas na pierwszą ciekawostkę:
1. Twórczyni marki i sukcesu.
Choć dzisiaj z marką może Wam kojarzyć się przede wszystkim dobrze znany ze zdjęć Tomek, a Poszetkę spokojnie można nazwać czwartym wspólnym dzieckiem państwa Godziek (jak poważnie to brzmi!), kluczowa dla historii jest (pozostająca nieco zbyt często w cieniu) matka-założycielka, Asia. Oprócz bycia “mózgiem operacji” na co dzień, jest także osobą, która fizycznie rozkręciła ten biznes - począwszy od samodzielnego, ręcznego obszywania poszetek w domu i ich sprzedaży przez internet. Mówiąc wprost, to bez niej nie byłoby niczego!
Po więcej osobistych historii zapraszamy m.in. tutaj:
Ale nie tylko u nas znajdziecie o tym więcej informacji…
2. Najważniejsze publikacje.
Płynnie przechodzimy do tematu publikacji prasowych - o naszej historii przez te 10 lat kilkukrotnie pisały już media, więc jeśli chcecie dowiedzieć się więcej z zewnętrznych źródeł, polecamy szczególnie te 4 najważniejsze dla nas publikacje:
Każda z nich była dla nas swego rodzaju krokiem milowym i motorem napędzającym dalszy rozwój i sprzedaż. Z dzisiejszej perspektywy szczególnie ciekawe jest to, że można przez ich pryzmat zobaczyć, jak Poszetka ewoluowała i jak dużo się u nas zmieniło! Przeczytajcie i sprawdźcie, o czym marzyliśmy kiedyś i co udało się zrealizować.
3. Książka “The Shopkeepers: Storefront Businesses and the Future of Retail”.
Oprócz artykułów w prasie, arcyważna była dla nas jeszcze ta, wydana w 2015 przez wydawnictwo Gestalten książka, opowiadająca o małych, klimatycznych sklepach, których nie da zastąpić się handlem internetowym, nawet współcześnie. Obecność w tym gronie jest dla nas ogromnym wyróżnieniem - szczególnie, że znaleźliśmy się tam jako jedyne miejsce z Polski. Do dzisiaj nie mamy pojęcia, jak to się stało, że do nas trafili. :)
Mimo, że zaczynaliśmy od sprzedaży w internecie (i do dziś jest to nasz najmocniejszy filar), wiele rzeczy nie mogłoby się wydarzyć, gdyby nie nasza fizyczna przestrzeń w Katowicach. Lokal, własne miejsce, był niezbędnym krokiem, który pozwolił nam się rozwinąć, zarówno od strony biznesowej, jak i wizualno-koncepcyjnej. Połączenie pracowni z showroomem to coś, co świetnie oddaje ducha naszej marki i idee stojące za motto handcrafted.
Co szczególnie ciekawe, trafiliśmy do miejsca z historią - wcześniej przez wiele lat mieścił się tu zakład krawiectwa ciężkiego, szwalnia szyjąca górnicze mundury. Choć remont wymagał sporych nakładów, a samego gruzu do wywiezienia były aż 3 kontenery, udało nam się zaaranżować tu przyjazną przestrzeń, jednocześnie pozostawiając kilka elementów świadczących o przeszłości lokalu - m.in. haki i solidne wieszaki na ubrania, przyczepione wysoko pod sufitem. Cenne są jeszcze bardzo duże witryny, wpuszczające do środka dużo światła i kino Kosmos naprzeciwko, którego boczna fasada pomaga doświetlać dobrze Wam znane selfie Tomka sprzed lustra…
Warto dodać, że okolica, nasza katowicka Koszutka, to nie było zbyt oczywiste miejsce na sklep, gdy się tu sprowadzaliśmy. To mała (najmniejsza) dzielnica Katowic, w dodatku z najwyższą średnią wieku, składająca się głównie z socrealistycznego osiedla, trochę nowszych (ale też PRL-owskich) bloków i nielicznych przedwojennych willi. Mimo bliskości do centrum, zawsze była cicha i nieco na uboczu, ale za to z genialnym klimatem i przyjazną atmosferą. Zadomowiliśmy się tutaj na dobre, w dodatku w doborowym towarzystwie - m.in. naszych sąsiadów z Geszeftu (powyżej zdjęcie z 5. urodzin naszych lokali), od którego to wszystko się zaczęło - dzięki czemu skutecznie udało się ożywić to miejsce!
5. Katowice - miasto neonów.
A jak już o naszych Katowicach mowa - możecie nie wiedzieć, ale niektórzy zwą je “polskim Las Vegas” (
poczytajcie tutaj) - lub prościej, miastem neonów… A przynajmniej było tak w latach 60. i 70., dopóki nie zaczęły być one wypierane z przestrzeni publicznej przez mniej finezyjne formy świecących szyldów.
Na szczęście obecnie tradycja odżywa, stare neony są ratowane i jednocześnie powstaje coraz więcej nowych, zarówno z inicjatywy miejskiej, jak i prywatnej. My jesteśmy wielkimi fanami tego trendu i dołączamy się do niego - dlatego w naszych dwóch lokalach znajdziecie obecnie już cztery prawdziwe, działające neony!
6. Historyczne logo-samoróbka.
Jeden z neonów przedstawia nasze logo w kształcie charakterystycznej litery P - czy wiedzieliście jednak, że nie towarzyszyło nam ono od samego początku?
Przez niecałe 3 lata posługiwaliśmy się logo z koroną i dopiskiem “men’s accessories”, zaprojektowanym samodzielnie przez Tomka. Na pewno w kolekcji niejednego z Was czai się jeszcze jakiś krawat lub poszetka z taką metką…
A jak już przy identyfikacji wizualnej jesteśmy, warto wspomnieć o naszej rysowanej ręce, która pojawia się w wielu miejscach i jest już nieodłącznie związana z naszą marką. Co ciekawe, to nie jest anonimowa dłoń - grafikę na wzór ręki naszej krawcowej, Pani Halinki, narysował dla nas wielokrotnie nagradzany grafik i ilustrator, Bartosz Kosowski. Sprawdźcie, co jeszcze w swojej karierze namalował, naprawdę warto - a my jesteśmy bardzo dumni, że stworzył dla nas taki symbol.
Prawdopodobnie nie wiecie (lub nie pamiętacie), ale 8 lat temu zrobiliśmy jedyną do tej pory w naszej historii sesję z profesjonalną modelką. Przy okazji, była to pierwsza i ostatnia taka sesja. Od tamtej pory robimy zdjęcia z uczestnictwem nas samych lub bliskich, aby pokazać, że nasze rzeczy są idealne na zwykłą ulicę, nie na wybieg.
Zobaczcie małą próbkę efektów tych prac. Trochę się zmieniło od tego czasu, prawda?
A jeśli o legendarne sesje zdjęciowe chodzi, nie możemy nie wspomnieć o pierwszej tak szeroko zakrojonej współpracy z blogerem, czyli
"Trzy Pe" z Outdersenem i naszą kolekcją dodatków jesień/zima 2013/2014. Choć sesji w cyklu było kilka, a tytułowa litera odnosiła się do nazw trzech miast (Poznań, Praga i Paryż), w których zdjęcia zostały zrobione, jeden z odcinków przebił wszystkie inne pod względem popularności… Wiecie, o który nam chodzi?
Łukasz mówi, że do dziś
te zdjęcia z Wieżą Eiffla prześladują go w internecie - musimy przyznać, że popularność absolutnie zaskoczyła też nas! Nie spodziewaliśmy się, że taka sesja z naszą muchą może przeżyć i cyrkulować aż tak długo. ;)
10. I w temacie zdjęć - piłkarze ręczni.
Przeglądając nasze zdjęciowe archiwa, natrafiliśmy jeszcze na taką ciekawą sesję, z czasów mini-renesansu pewnej dyscypliny sportowej w Polsce...
To trener Bogdan Wenta i jego piłkarze ręczni (Szmal, Jurecki i Bielecki) z drużyny medalistów mistrzostw świata, wystylizowani przez Michała Kędziorę (Mr. Vintage) w dodatki z oferty Poszetki. Czas szybko leci - z tego co wiemy, wszyscy Panowie zakończyli już swoją przygodę z reprezentacją Polski i obecnie są na sportowej emeryturze lub się do niej szykują.
Pierwszą część wpisu o ciekawostkach zakończymy nieco osobiście i powiemy o festiwalu muzycznym, z którym jako Poszetka jesteśmy związani praktycznie od początku. Tauron Nowa Muzyka - to o nim mowa - jest dla nas ważnym wydarzeniem w roku, z kilku powodów: żyjemy tą muzyką na co dzień, chodzimy na festiwalowe koncerty, a nawet kilkukrotnie byliśmy tam jako wystawcy! Jesteśmy z nim związani także rodzinnie - brat Tomka jest jednym z organizatorów tego wydarzenia.
W ramach pamiątki podrzucamy podwójnie Poszetkowe zdjęcie - raz, że jest na nim Asia i dwa, że na szyjach muzyków z WhoMadeWho możecie zobaczyć muchy z naszej pracowni.
Do zobaczenia w drugim odcinku, gdzie powiemy nieco więcej o naszych bestsellerowych produktach, współpracy z blogerami i wyjątkowych zamówieniach. :)